Home
SESJA DOŚWIADCZALNA Z CHEMII 2013 Klasy 2F

SESJA DOŚWIADCZALNA Z CHEMII 2013 Klasy 2F

SESJA DOŚWIADCZALNA z Chemii 2013 klasy 2F
„W magicznym świecie reakcji redoks”

Nadszedł koniec niecierpliwego oczekiwania. Nadszedł ten dzień. Dzień, w którym wszystkie karty miały zostać odkryte. Dzień, który wszyscy mieli zapamiętać. Dzień zupełnie inny od wszystkich poprzednich i każdego kolejnego.
22 lutego odbyła się w naszej szkolnej auli, jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna, pierwsza i ostatnia taka sesja klasy akademickiej 2F, czyli sesja doświadczalna pod przewodnictwem prof. Rafała Polowczyka.
„Wielki Dzień” poprzedzały miesiące przygotowań, bo pracy było co nie miara. Począwszy od wyboru doświadczeń, poprzez wielokrotne ich wykonywanie, na przygotowaniu prezentacji skończywszy. Cały nasz wysiłek i trud włożony w przygotowanie pokazu okazał się być niczym, w porównaniu z satysfakcją, jaką czuliśmy po udanym występie.
Pierwsze, co rzucało się w oczy podczas wejścia, to dużo stołów postawionych pod ścianą z ogromną ilością sprzętu laboratoryjnego i odczynników. Zwiastowało to naprawdę moc wrażeń i różnorodnych doświadczeń, jakie zaraz miały zostać zaserwowane. Już po krótkiej chwili usłyszeliśmy głos „wodzireja”, który prowadził ze swoją partnerką swoisty dialog, co w efekcie okazało się ciekawym rozwiązaniem. Zapowiedziane zostało pierwsze z doświadczeń.
Na początek – „Spalanie magnezu”! Wielu z nas słyszało o tym, lub wiedziało jakich efektów można się spodziewać, jednak mało kto kiedykolwiek widział na żywo podobne zjawisko. Światła zostały zgaszone, ogarnął nas nieprzenikniony mrok, istne ciemności egipskie, które po chwili zostały rozświetlone oślepiającym światłem.
„Samozapłon gliceryny” to była druga rzecz, jaką dane nam było ujrzeć. Po krótkim krzątaniu przy stole pojawił się ogień. Wszyscy klaskali i już czekali na następne doświadczenie!
Kamienie?! Kamienie ułożone w stożek?! Co to może być?! Czym tym razem zaskoczy nas kolejna, trzecia grupa? Dwie chemiczki, nieziemskie blondynki w białych szatach, przypominały z daleka anielice, które dopiero co zstąpiły z niebiańskiego nieboskłonu. Jednak tego, co miały nam pokazać, w niebie nie zobaczymy… bowiem był to piekielnie dobry pokaz. Wybuch wulkanu! To jest to, na co patrzyły z niedowierzaniem nasze oczy. Wulkan na stole, w mikro skali… prawie niemożliwe. Nie mogliśmy wyjść z podziwu, jak te piękne istoty zabrały nas do podnóży piekieł.
Przerwa była tak krótka, że mało kto zdążył ochłonąć, a na scenie już gotowa była grupa nr 4. Oni ostudzili trochę temperaturę, podkręconą maksymalnie przez poprzednią grupę. Dosłownie ostudzili, ponieważ zobaczyliśmy burzę w probówce. Dało się słyszeć nawet trzaski, jak podczas prawdziwych wyładowań elektrycznych towarzyszących burzy.
„Ryczący niedźwiedź” zainteresował wszystkich niebywałą nazwą pokazu. Nim wszyscy przestali dumać skąd może się brać taka nazwa, albo w jaki sposób ujrzymy ryczące zwierzę na scenie, panie w pełnym ‘umundurowaniu’ tj. w okularach ochronnych, kitlach i rękawiczkach wrzucały żelkowego misia do kolby. Napięcie, które wypełniało aulę było niemalże namacalne. Żelkowy miś zaczął świecić i mienić się nie gorzej niż spalany magnez. Po wszystkich przebiegła fala zdumienia! Pozostał jednak mały niedosyt, bo zamiast ryku prawdziwego niedźwiedzia dało się słyszeć jedynie dźwięki przypominające małego, nieśmiałego niedźwiadka.
Następnie zobaczyliśmy, co było używane do Rakiet V2. Doświadczenie nazwane zostało lokomotywą i tak też wyglądało. Katalityczna synteza jodku magnezu, czy redoks glukozowy także zrobił na wszystkich niemałe wrażenie. Jednak „Słoniowa pasta do zębów” postawiła poprzeczkę tak wysoko, że ostatnie doświadczenie musiałoby być naprawdę wyjątkowe, by dorównać temu, co właśnie zobaczyliśmy, a mianowicie trzy duże cylindry, z których wylewała się puszysta piana koloru czerwonego, zielonego i niebieskiego.
Ostania, dziesiąta już grupa, musiałaby pokazać coś wyjątkowego by wyprzeć poprzedni widok z naszej pamięci. Nasze prośby nie trwały długo i zostały wysłuchane. Na stole zostało postawione naczynie żaroodporne, na którym wyklejony został napis „TNT” znany wszystkim z westernów, gdzie pojawiał się na dynamicie. Wszystkich to zadziwiło. Pięknie zwinięty w warkocz lont został podpalony i w mgnieniu oka pojawił się ogień wysoki na metr (albo i dwa). Publiczność intensywnie wytężała wzrok, żywioł zdawał się być nieopanowany, płomienie skakały a cała aula była wypełniona dymem. To była prawdziwa świeca dymna! Dym był na całym piętrze, a nawet piętro wyżej. Zamierzony efekt został osiągnięty.
Cała sesja, jeśli nie na zawsze, to na pewno długo pozostanie w naszych myślach jako dzień pełen wrażeń i nowych doznań. Takie pokazy dostarczają w parędziesiąt minut więcej emocji, niż jest nam w stanie zaoferować cały tydzień w szkole. Myślę, że każdy, kto był obecny na sesji może śmiało powiedzieć: it’s a kind of magic!

Zosia Ilkowska
Maciej Pietrowski

 

_DSC0022 _DSC0027 _DSC0031 _DSC0041 _DSC0051 _DSC0062 _DSC0067 _DSC0081 _DSC0084 _DSC0104 _DSC0109