Home
Pożegnanie Pani prof. Ireny Morozowskiej

Pożegnanie Pani prof. Ireny Morozowskiej

„Żyje się dwa razy: pierwszy raz w rzeczywistości, drugi raz w pamięci.”

                                                                                                                             Honoré de Balzac

 

Z wielkim żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Pani prof. Ireny Morozowskiej.

W III Liceum Ogólnokształcącym im. św. Jana Kantego w Poznaniu pracowała 26 lat,  nauczała języka rosyjskiego w latach 1965-1991. Była cenionym przez uczniów pedagogiem, podejmowała wiele dodatkowych inicjatyw edukacyjnych, m.in. przygotowując uczniów do Olimpiady Języka Rosyjskiego.

Cieszyła się dużym autorytetem wśród nauczycieli i uczniów, była postrzegana jako osoba pełna ciepła i życzliwości.

Pani prof. Irena Morozowska pozostanie na zawsze w naszej pamięci –  nauczycieli, wdzięcznych uczniów, rodziców.

Uroczystości pogrzebowe odbędą się 10 października 2024 roku o godz. 13.10 na Cmentarzu Junikowo w Poznaniu.

Pogrążeni w  smutku –

dyrekcja, nauczyciele, pracownicy obsługi i administracji, rodzice, uczniowie

III Liceum Ogólnokształcącego im. św. Jana Kantego w Poznaniu

 

W imieniu rodziny śp. Pani prof. Ireny Morozowskiej podczas uroczystości pogrzebowych Pani Beata Tymińska – Paluchowska wygłosiła poniższe wspomnienie.

 

Irenka, Babunia Irenka, Ciocia Irka – była najstarszą z czworga rodzeństwa. Dzisiaj żegnamy Ją jako ostatnią z pokolenia naszych Rodziców. Trudno w kilku słowach opisać Jej ponad 90-letnie życie, doświadczone wieloma trudami, ale i wieloma radościami.

Ciocia urodziła się w 1929 roku na Wileńszczyznie, na dawnych ziemiach Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

Przeżyła okropieństwa XX wieku zgotowane przez sowiecki komunizm i niemiecki nazizm, których doświadczyło kilka pokoleń. Pokolenie Jej Rodziców traciło najbliższych, poddane było cierpieniom, niewoli, wobec których zasadniczym było pozostać porządnym człowiekiem, przetrwać z godnością. Straty materialne, nierzadko dorobek kilku generacji, schodziły na dalszy plan. Postawa ludzka oparta o silną wiarę czyniła ich, wbrew okrutnym czasom, ludźmi mocnymi.

Ciocia pozostawiła po sobie przepiękna schedę.

Bezgraniczne, pełne miłości oddanie swojej Rodzinie. Biegała do wybranej piekarni żeby tutaj moi mieli najlepszy i najświeższy bochenek ulubionego chleba; robiła dla nas wszystkich przetwory z plonów kupionych na Rynku Jeżyckim od najlepszych gospodarzy, żebyśmy nigdy nie chodzili głodni.

Ogromne, wielkie, kochające, dobre serce – zawsze przyjmujące strudzonych podróżą. Swą kresową, serdeczną gościnnością dzieliła się tym wszystkim, co miała najlepsze.

W Jej skromnym mieszkanku wszyscy czuliśmy się bezpieczni. Stworzyła ten dom dla nas, mimo, ze Jej samej nie było dane doświadczyć bezpieczeństwa w skradzionej i okaleczonej przez zsyłkę na Sybir młodości.

Pamiętam opowieść Cioci o podróży w bydlęcych wagonach, na Sybir. Pociąg zatrzymał się nad Angarą, która wówczas była do połowy zamarznięta. Zesłańcy czekali, aż będzie można się przeprawić przez rzekę. W tym czasie nadeszła Wielkanoc. Ktoś w pociągu miał ze sobą jedno jajko, które kroili nitką na malutkie kawałeczki, żeby wszyscy mogli się nim podzielić. To, że rodzinę wywieziono na wiosnę, dało im szansę przeżycia. Gdyby była to inna pora roku, prawdopodobnie nie wszyscy by tę drogę przetrwali.

Mawiała często w czasie rozmów o trudnych sytuacjach życiowych: Dziecko, Pan Bóg daje Ci tyle, ile podołasz. Czasami łapałam się na tym, ze dzwoniąc do Cioci po radę, chciałam po raz kolejny usłyszeć od Niej te głębokie słowa otuchy.

Zawsze wdzięczna za pamięć, podkreślała ogromną radość, jaka sprawiały Jej spotkania i rozmowy. Na pewno cieszyłaby się dzisiaj widząc uczniów, dyrekcję, nauczycieli i poczet sztandarowy III Liceum Ogólnokształcącego im. św. Jana Kantego w Poznaniu, w którym po powrocie z Sybiru pracowała jako nauczycielka rosyjskiego przez 26 lat. Dziękujemy w Jej imieniu za to piękne pożegnanie.

Na Irenkę zawsze można było liczyć w potrzebie. Gdy moja Mama zachorowała na nieuleczalny nowotwór, Ciocia przyjeżdżała do Warszawy, żeby opiekować się młodszą siostrą,  Polunią moją najukochańszą. Po śmierci Mamy, już ponad 20 lat temu, w sposób naturalny przejęła role Matki i Babci.

Była wspaniałą obserwatorką życia. Dzieliła się tym darem z nami, służąc dobrą radą. Nieraz w czasie wakacji zajmowała się naszymi dziećmi.

Pamiętamy Ją jako osobę łagodną i dobrą, ale stanowczą i zdecydowaną, zwłaszcza w ważnych kwestiach.

Ciocia starała sie czynić wszystko jak najlepiej umiała. Stawiała wysokie wymagania sobie, jak i nam. Nauczyła nas staranności, odrzucała bylejakość.

Bliźnim życzyła dobrze, często kończąc rozmowy zdaniem Dużo dobroci Wam wszystkim życzę.

Zmienia się krajobraz najbliższych wokół nas, trudno się pogodzić, ze zamyka się dzisiaj pewien ważny rozdział życia. Ufajmy i wierzmy, ze nie odchodzi na zawsze.

Zatem zastanówmy się nad tymi wypróbowanymi i sprawdzonymi w życiu wartościami. Nad tym, co Irenka po sobie pozostawiła, i starajmy się kontynuować to wyjątkowe koło życia. Pamiętajmy o Niej w dobrych i trudnych chwilach.

Przywołać można frazę amerykańskiego poety, Walt’a Whitman’a w przekładzie Wilnianina, Czesława Miłosza:

Teraz już lekko

Spomiędzy murów potężnej fortecy

Dajmy się unieść w górę.

Żegnany Cię, Kochana, gdy podążasz do Miasta Świętego.

Z nadzieją na spotkanie.