Home
2f w Szpitalu MSW

2f w Szpitalu MSW

Dzień 25 października 2012 r. nie miał stać się tylko kolejnym czwartkiem, zwykłym dniem, jakich nie mało w naszej szkolnej egzystencji. Tego dnia każde z nas, tocząc na krawędzi łóżka heroiczną walkę ducha z materią, wygrało ją bez problemu. Bodźcem, który pozwolił nam stawić się w szkole w ten senny, pochmurny dzień, kiedy chłód i wilgoć dawały się każdemu we znaki i brakowało sił, chęci oraz zapału, były kolejne zajęcia akademickie. Tym razem mieliśmy odwiedzić Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych im. prof. L. Bierkowskiego, czyli placówkę potocznie nazywaną szpitalem resortowym.
Po przybyciu na miejsce od razu udaliśmy się do sali konferencyjnej na spotkanie z Dyrektorem Zakładu lek. med. Przemysławem Daroszewskim. W niecałe 15 min przybliżył on nam historię szpitala sięgającą roku 1976, przedstawił najważniejsze cechy wyróżniające ten zakład oraz skład kadry medycznej szpitala. Powiedział nam też parę słów o działalności naukowo-badawczej, współpracy z prywatnymi placówkami, o transporcie medycznym. Wspomniał także o tym, że jest to jedyny szpital, który zabezpieczał i był odpowiedzialny za opiekę medyczną podczas Konferencji Klimatycznej w 2008 r., jak też podczas Prezydencji Polski w Unii Europejskiej. Bardzo ważne jest także to, iż szpital uzyskał Certyfikat Szpitala Bez Bólu, dlatego każdy pacjent tej placówki ma zapewniony komfort fizyczny podczas pobytu.
Następnie każda z siedmiu grup, na jakie się podzieliliśmy, miała wyruszyć chłonąć wiedzę na odpowiednim oddziale. Pierwsza grupa, z lek. med. Zbyszkiem Szymanowskim, udała się na parter do Izby Przyjęć, druga – na 1 piętro, na Oddział Urologii i Onkologii Urologicznej razem z dr n. med. Tomaszem Deją, Klinika Chirurgii Ogólnej, Naczyniowej i Angiologii na 3 piętrze, razem z dr n. med. Marcinem Warotem, należała do grupy trzeciej. Na grupę czwartą czekał Oddział Chirurgii Urazowej i Ortopedii znajdujący się na 4 piętrze, gdzie przewodnikiem był lek. med. Tomasz Przybyła. Dr n. med. Jerzy Gryglik razem z lek. med. Agatą Wierciachowicz byli mentorami grupy piątej, która udała się na 7 piętro na Oddział Chorób Wewnętrznych z pododdziałem Kardiologii, Reumatologii i Nefrologii. Przedostatnia grupa wybrała się do Kliniki Neurologii i Chorób Naczyniowych Układu Nerwowego z pododdziałem Leczenia Udarów z dr n. med. Mikołajem Pawlakiem na 9 piętro. Ostania – siódma grupa, z ogromną przyjemnością, wjechała windą aż na 10, czyli ostatnie piętro, gdzie znajduje się specyficzny, jedyny w swoim rodzaju, Oddział Psychiatrii i Leczenia Uzależnień z  pododdziałem Detoksykacji. Opiekunem tej grupy był lek. med. Grzegorz Buzek.

Izba przyjęć, którą odwiedziliśmy w ramach zajęć akademickich w poznańskim szpitalu MSW, wydaje się być pustym, spokojnym miejscem… do czasu. Gdy ktoś potrzebuje pomocy wszystko zmienia się o 180o. Anegdotami i nieprzyjemnymi doświadczeniami z pracy dzielił się z nami lek. med. Zbyszek Szymanowski.

Prawie pusty pokój, dwa łóżka, parę pokręteł i prysznic…, czyli gdzie rozgrywają się akcje niczym z filmu science fiction, kiedy lekarz w gazoszczelnym kombinezonie odpornym na wszystkie możliwe chemikalia, zmierza w kierunku pacjenta, który ostatni raz mył się na święta… 5 lat temu, a larwy wszelkiego typu stworzonek uznały go za przytulne mieszkanie.

Sala operacyjna, w wentylatorach lasery wykrywające zanieczyszczenia, krio aparaty, nadciśnienie nie pozwalające dostać się do środka powietrzu z zewnątrz, by w najlepszych warunkach możliwe było przeprowadzenie nagłej operacji. Sala – cztery łóżka, miliony guzików, kabli, urządzeń, … miejsce, do którego trafiają przypadki, kiedy pozornie zwyczajna grypa okazuje się nie być taka zwyczajna i może zabić w przeciągu 24 godzin (i tu apel doktora jak ważne jest szczepienie się na grypę kojarzoną jedynie z cięższym przeziębieniem i tym samym często, niesłusznie pomijane). Nawet zwykły składzik na wózki inwalidzkie, łóżka i zapełnione po brzegi szafki w ciągu paru minut może stać się w pełni wyposażoną salą operacyjną. Takie możliwości są konieczne ze względu m.in. na wielkość różnych instytucji chronionych przez poznański szpital mundurowy. Spotkania międzynarodowe, konferencje polityczne, jak również działalność wojska muszą być dobrze zabezpieczone od strony medycznej, przygotowanej na każdą ewentualność. Na izbie przyjęć najważniejszy jest CZAS. Wszystko musi być zrobione szybciej; diagnoza, podejmowanie decyzji, ostateczne działania. Nie można się wahać. Niestety, średnio jednej na dziesięć osób nie udaje się przeżyć, ale pozostałe dziewięć wraca (chociaż częściowo) do zdrowia dzięki niezbędnemu wykwalifikowaniu, zdecydowaniu i zorganizowaniu ratowników. Ekstremalne warunki i krańcowy stres zwiększają śmiertelność również wśród samych lekarzy, których powoli zaczyna brakować (kolejny apel: jest to zawód bardzo ciężki i raczej nieadresowany do kobiet). Ale – jak żartował doktor – w porównaniu do instalacji elektrycznej, dwóch źródeł zasilania, a co za tym idzie podwojonej i tak już kosmicznej liczby kabli (konieczne by umożliwić wielofunkcyjność różnych pomieszczeń i zapewnić bezpieczeństwo w razie awarii), medycyna tak naprawdę wcale nie jest skomplikowana.

Grupa druga udała się na Oddział Urologii i Onkologii Urologicznej. Na samym początku mogliśmy obserwować przykładowe badanie USG nerki i wysłuchać diagnozy lekarza. Następnie oglądaliśmy przybory pracy urologa: cewniki oraz inne urządzenia do przeprowadzania zabiegów. Na samym końcu, na zdjęciach w atlasie anatomicznym, lekarz pokazał nam niektóre zabiegi, takie jak: kruszenie kamieni w nerce, usunięcie pęcherza moczowego itp.

Kolejna grupa wysłana została na Oddział Chorób Wewnętrznych, połączony z Pododdziałem Kardiologii, Reumatologii i Nefrologii. Zostaliśmy oprowadzeni po oddziale przez dwóch lekarzy, którzy chętnie mówili nam o swojej pracy i odpowiadali na zadawane pytania. Zobaczyliśmy nowoczesne stanowisko intensywnego nadzoru kardiologicznego, echokardiograf, bieżnię do testów wysiłkowych i inne specjalistyczne urządzenia. Dowiedzieliśmy się jakie są najważniejsze schorzenia serca oraz jak wygląda leczenie na oddziałach kardiologicznych.

Pełne entuzjazmu udałyśmy się za dr n. med. Marcinem Warotem na 3 piętro, gdzie znajduje się Klinika Chirurgii Ogólnej, Naczyniowej i Angiologii. Niestety, na sam oddział nie weszłyśmy… Zostałyśmy jednak zaproszone do królestwa chirurgów – pokoju lekarskiego. Właśnie w tym pomieszczeniu poznawałyśmy tajniki pracy chirurga.

Dr Warot opowiedział nam jak wygląda zwykły dzień pracy, ile trwała najdłuższa operacja, którą przeprowadził, a ile najkrótsza, jakie są najczęstsze operacje, a jakie najtrudniejsze. Dowiedziałyśmy się, że dr Warot operuje głównie na poziomie naczyniowym. Od razu dopytałyśmy więc, jakie mogą być przeprowadzane na nich operacje.

Oprócz tego, że poznałyśmy różne metody operowania na naczyniach, mogłyśmy dotknąć materiału, który wszczepia się pacjentowi zamiast naczynia krwionośnego. Używa się tego substytutu jeżeli nie ma możliwości przeszczepienia naczynia z innej części ciała pacjenta. Stosuje się je zazwyczaj przy uszkodzeniach tętnic.

Dr Warot pokazał nam też nici chirurgiczne, które są tak cienkie, że prawie ich nie ma. Je również mogłyśmy wziąć w ręce i przyjrzeć się im. Dowiedziałyśmy się jakich rodzajów nici używa się w różnych przypadkach. Są nici syntetyczne, które z czasem ulegają rozkładowi – takich jednak nie zawsze można użyć! Są przeróżne, inne nici stosowane w różnych wypadkach, ale zakres i szczegóły tych zastosowań to już jednak „wyższa szkoła jazdy”. W wielkiej księdze traktującej o medycynie dr Warot pokazał nam również metody wiązania nici, a także jak zszyć ranę, aby pozostał po niej mały ślad. Miałyśmy też szansę przymierzyć specjalne okulary chirurgiczne, używane przy operacjach na bardzo małych obszarach. Był to starszy model okularów, który wszyscy kojarzą z filmów. Okazuje się, że choć nie są wygodne, można się do nich przyzwyczaić.

Rozmawialiśmy też o niezwykłej metodzie operowania polegającej na wykonaniu paru niewielkich nacięć, przez które wprowadza się kamerę oraz przyrządy chirurgiczne. W ten sposób operuje się „na ekranie”. Jest to metoda mniej inwazyjna niż tradycyjna operacja. Małe rany goją się szybciej niż jedna duża. W ten sposób organizm pacjenta regeneruje się szybciej.

Dr Warot opowiedział nam też o stresie związanym z zawodem, o sile i energii jaką trzeba posiadać, a także czasie, jaki trzeba poświęcić tej pracy. Lekarz, a zwłaszcza chirurg, to zawód na pełen etat, w zasadzie 24h na dobę. Jedno to zoperować, a drugie to poczekać na rezultat, wybudzenie pacjenta. Dr Warot wytłumaczył nam, że chirurgia to nie miejsce dla kobiet. Tylko dlaczego to zdanie wyraził dopiero, kiedy z pokoju wyszła koleżanka z pracy – chirurg?

Na koniec poprosiłyśmy jeszcze o pamiątkowe zdjęcie i rozeszliśmy się. My do Sali konferencyjnej, a dr Warot do stęsknionych pacjentów.

Grupa czwarta wybrała Oddział chirurgii urazowej i ortopedii. „Przewodnikiem” naszej grupy był lek. med. Tomasz Przybyła, który zaznajomił nas z tym właśnie oddziałem. Otrzymałyśmy wyczerpujące i dokładne odpowiedzi na wszystkie zadawane przez nas pytania. Dowiedziałyśmy się między innymi, jaki zakres obowiązków należy do lekarza, na czym, oprócz leczenia pacjentów, polega ta praca, a także słów kilku o podstawowych zabiegach ortopedycznych. Poza tym obejrzeliśmy również oddział, poznaliśmy kilku jego pracowników i, ku naszej uciesze, jednym z nich był absolwent naszej szkoły.

Grupa nr 6, której celem była Klinika Neurologii i Chorób Naczyniowych Układu Nerwowego z Pododdziałem Leczenia Udarów, a opiekunem dr n. med. Mikołaj Pawlak, postanowiła sprawdzić swoją kondycję rezygnując z windy na rzecz wchodzenia po schodach na 9 piętro. Jak się szybko okazało – nie był to najlepszy pomysł. Po chwili odpoczynku byliśmy gotowi by chłonąć neurologiczną wiedzę. Wizytę na oddziale rozpoczęliśmy od zwiedzania. Mieliśmy niepowtarzalną okazję zobaczenia Oddziału Intensywnej Opieki zaopatrzonego w urządzenia stale kontrolujące wszystkie parametry życiowe pacjentów. Następnie udaliśmy się do jednego z pacjentów, który przebył udar. Byliśmy świadkami badania przedmiotowego polegającego na zadawaniu pacjentowi prostych pytań i poleceń takich jak: proszę podnieść lewą rękę, proszę ścisnąć moją dłoń najmocniej jak Pani/Pan potrafi, ile widzi Pani/Pan palców? Dr Pawlak opowiadał nam o mechanizmie udaru a także pokazywał zachodzące podczas niego zmiany w mózgu. Kolejnym punktem naszego krótkiego (bo trwającego zaledwie 45 min) spotkania było badania przepływów w tętnicach mózgu (badanie Dopplera), któremu poddało się jedno z nas. W ultrasonografii dopplerowskiej można ustalić, czy widoczna struktura anatomiczna jest naczyniem krwionośnym, czy istnieje w niej ruch krwi, jaki ma charakter oraz jaki jest kierunek przepływu krwi. Przyszedł czas na pytania, na które otrzymaliśmy wyczerpujące odpowiedzi i zanim się zorientowaliśmy musieliśmy opuścić Klinikę.

Jako grupa siódma i ostatnia od razu z sali konferencyjnej udaliśmy się w stronę windy, by dokładniej przyjrzeć się temu co się dzieje na piętrze numer 10. Pierwsza rzecz jaka została nam pokazana, to malutki pokoik ze wszystkim ścianami w kolorze białym, w którym było tylko krzesło i sporych rozmiarów lampa. Lek. med. Grzegorz Buzek opowiedział nam, że pokój ten służy do naświetlań, ponieważ często u ludzi występuje w okresie jesienno-zimowym tzn. depresja sezonowa. Brak słońca (światła) na wielu ludzi ma duży i do tego negatywny wpływ, co jest najczęstszą przyczyną depresji sezonowych. Osoba, u której została zdiagnozowana właśnie ta choroba, musi być naświetlana a polega to na tym, że pacjent siada na krześle koło lampy i spędza określoną liczbę minut czytając np. gazetę. Następnie poszliśmy dalej i przez uchylone drzwi dostrzegliśmy pierwszych pacjentów. Oprowadzający nas lekarz jeszcze w windzie powiedział nam, że jeśli ktoś będzie nas zaczepiał mamy nie wdawać się w dyskusję oraz nie zwracać uwagi. W tym momencie dało się usłyszeć słowa „Kto to ku*** jest?!”, jednak poszliśmy dalej nie zatrzymując się. Następnym pomieszczeniem jakie było dane nam ujrzeć to pokój pań pielęgniarek, w którym przechowywane były wszelkie leki. Znajdowały się tam leki podawane doustnie ale także przez zastrzyk domięśniowo oraz leki pacjentów, które były im wydzielanie w należny sposób. Nikt nie mógł mieć przy sobie swoich własnych lekarstw. Widzieliśmy też pasy bezpieczeństwa, był to nowy zakup na tym oddziale, ale jeszcze nie używany, ponieważ pracownicy starają się jak najrzadziej stosować środki przymusu, więc nie dane im było jeszcze przetestować nowego nabytku. W świetlicy każda osoba z oddziału mogła przyjść i pooglądać telewizję, czy też odłożyć własne jedzenie do lodówki lub też zadzwonić do bliskiej osoby, ponieważ do tego pacjenci mają prawo. Obok znajdowała się kuchnia, gdzie w formie terapii chorzy piekli i gotowali. Raz w tygodniu organizowane są tu Wieczorki Czwartkowe, nawiązujące do słynnych Obiadów Czwartkowych organizowanych za króla Augusta Poniatowskiego. Najczęściej panie pieką coś słodkiego na wieczór, stoły zostają wystawione na korytarz, tak aby wszyscy się zmieścili, wszyscy razem jedzą, rozmawiają, mogą włączyć sobie muzykę i potańczyć gdy mają ochotę, trochę się zrelaksować i przerwać monotonię, a osoba przewodnicząca wymyśla gry i zabawy dla reszty. Cała trzydziestka pacjentów tworzy coś w rodzaju społeczności, w której każdy ma przydzieloną swoją funkcję. Jedna osoba jest odpowiedzialna za podlewanie kwiatów, inna za czystość w kuchni, kolejna za mały sklepik, który prowadzony jest w świetlicy. Dany pacjent kupuje towar, który potem sprzedaje za trochę wyższą cenę. Pieniądze w ten sposób zarobione przeznaczane są np. na   zakup składników na ciasto na kolejny wieczór.

W całym szpitalu panuje bezwzględny zakaz palenia, dotyczący zarówno pacjentów jak i personelu – wyjątkiem jest 10 piętro, bowiem na nim wydzielona jest mała palarnia. Wśród pacjentów  tego oddziału wielu jest uzależnionych od tytoniu. Pacjenci palą bardzo często, albo w celu ukojenia nerwów, przy różnego rodzaju psychozach palenie papierosów łagodzi niepożądane efekty przyjmowania lekarstw, albo by łagodzić dyskomfort przez nich odczuwany. Widzieliśmy także stół do ping-ponga, rower do fitnessu czy też „piłkarzyki”, dzięki którym organizowane są co jakiś czas zawody, w których można wygrać drobne upominki bądź pieniądze. To wszystko po to, żeby pacjentom zagospodarować czas, żeby się nie nudzili tylko mieli zajęcie, by korzystali w pełni z wyposażenia oddziału.

Wiele rzeczy zwróciło naszą uwagę, mnóstwo rzeczy obejrzeliśmy, jednak trudno wszystko zebrać, opisać jedno po drugim, by jak najpełniej oddając wygląd oddziału, czy też jego funkcjonowanie. Dużo przydatnych i ciekawych zarazem informacji zostało nam przekazane przez lek. med. Buzka.
Gdy wszyscy już ochłonęli, emocje opadły a szmery ustały, podzieliliśmy się – tym razem już ostatni raz – na dwie grupy. Jedna z nich miała się udać do laboratorium a druga do szpitalnej apteki. Apteka nie była dużym pomieszczeniem, zobaczyliśmy miejsce, w którym odbiera się w opisanych koszykach leki dla każdego oddziału, a one są codziennie dostarczane na poszczególne piętra, czy też miejsce w którym wypisywane są recepty i drukowane zamówienia. Najbardziej zdziwiła nas ilość leków w magazynie. Półki były niemal puste. Jak się okazało w szpitalu przechowywana jest tylko niezbędna ilość danych leków a dostawy odbywają się codziennie, tak więc nie jest potrzebny ogromny magazyn z tysiącami pudełek najróżniejszych medykamentów.
Po aptece czekał nas już ostatni punkt programu, czyli laboratorium. Zwiedzanie zaczęliśmy od wszystkim dobrze znanego miejsca, gdzie pobierana jest krew do badań, a w dalszej części pomieszczenia dało się dojrzeć lodówkę, w której przechowywana jest w workach krew. Zobaczyliśmy także wiele innych urządzeń i maszyn do prowadzenia badań, chociaż ich nazwy trudno w tej chwili powtórzyć.
Po powrocie ponownie spotkaliśmy się w Sali konferencyjnej, gdzie przyszedł moment na ostatnie pamiątkowe zdjęcia w kitlach, a następnie Dyrektor Szpitala lek. med. Przemysław Daroszewski dokonał pamiątkowych wpisów w naszych indeksach i w ten sposób zakończyliśmy nasz pobyt w Szpitalu MSW.
Chwile spędzone w Szpitalu z pewnością długo będziemy pamiętać. Już nie możemy doczekać się kolejnych zajęć, które poprowadzą znani nam już lekarze. Ta wizyta była nie tylko okazją do sprawdzenia jak funkcjonuje szpital „od kuchni”. Okazała się także przydatna dla tych, którzy wybierają się na uczelnie medyczne, ponieważ na pewno pomoże w przyszłości wybrać właściwą specjalizację.
Karolina Głuszkowska

Agata Suchanek

Mirosława Jaszczak

Arkadiusz Czmoch

Hanna Klińska

Maciej Pietrowski

Zofia Ilkowska